Sprzeciwiamy się bezczynności władz wobec kryzysu i zgodzie na rozkradanie przez obcokrajowców majątku narodowego - krzyczeli we wtorek 7 kwietnia przed bydgoskim Urzędem Wojewódzkim członkowie Ligi Obrony Suwerenności. Pikieta nie zainteresowała jednak nikogo, prócz nich samych, kilku dziennikarzy i mieszanego patrolu policji i straży miejskiej. Mimo to, przez blisko godzinę przedstawiali swoje żądania wobec rządu, by na koniec złożyć je na ręce wojewody kujawsko-pomorskiego. Jednak, wobec braku urzędnika i jego zastępcy, pismo przyjął dyrektor generalny UW. Po zakończeniu pikiety, wspomniany patrol wylegitymował jej organizatorów. Były to działania rutynowe. - Chcieliśmy sprawdzić kto i co organizuje jeszcze przed rozpoczęciem pikiety, ale nie zdążyliśmy, a później nie chcieliśmy jej zakłócać, dlatego zrobiliśmy to dopiero po jej zakończeniu - tłumaczy Maciej Daszkiewicz. - Nie ma tutaj drugiego dna - skomentował sytuację wylegitymowany Andrzej Pawłowicz - policjanci byli bardzo grzeczni i po prostu wykonywali swoje obowiązki na polecenie przełożonych.